muzyka

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 3 Tak źle między nimi nie było.


Jednak okazało się, że za drzewem była wiewiórka, która narobiła tyle hałasu. Amelia postanowiła wrócić do domu.  Szła długimi ścieżkami ciemnego lasu. Cały czas nie mogła przestać myśleć o kłótni z Tomem. Nigdy wcześniej aż tak źle między nimi nie było.  Po pewnym czasie doszła do domu.
- Gdzie byłaś?- zapytał się ojciec chłodnym głosem .
- Byłam się przejść.
- Jak wczorajszy bal?
- Dobrze.
  Dziewczyny była zdziwiona, że ojciec się nią zainteresował. Nigdy go nie obchodzi czy jest w domu. Mieli ze sobą straszne stosunki. Prawie nigdy ze sobą nie rozmawiali. Mieszkają w jednym domu, ale są dla siebie obcymi ludźmi. Ojciec dla córki po śmierci matki stał się chłodny, obojętny. Jest dla niej obcym człowiekiem. Po której rozmowie z   tatą dziewczyna poszła do swojego pokoju i od razu udałą się do łazienki. Wzięła długą, gorąca kąpiel po czym z zamiarem zaśnięcia położyła się do łóżka. Chciała aby ten okropny dzień wrzecie się skończył. Jednak nie mogła zasnąć. Jej nie poukładane myśli nie pozwoliły na to. Czuła, że musi porozmawiać z Tom. Przecież nadal go kocha. Dziewczyna dynamicznie stała z łóżka i jednym ruchem rożki znalazła się w pokoju Toma.
- Amelia co ty tu robisz przecież nie chciałaś mnie widzieć? - spytała się zdziwiony chłopka
- Jestem na ciebie zła nadal. Jednak nie znaczy to, że cię nie kocham. Przecież nie da się przestać kochać kogoś z dnia nadzień. W tedy to nie był by miłość tylko iluzja. Lecz nie których rzeczy nie da się wybaczyć mimo miłości dwojga ludzi.
- Słuchaj mnie ja na prawdę nie chciałem.- powiedział zbliżając się do mniej
- Wiem ty nigdy nie chcesz jednak wychodzi inaczej.
- Proszę wybacz mi.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko przytulił się do Toma mówiąc
- Jesteś dla mnie bardzo ważny. Nie chcę cię stracić po prostu nie mogę.

                                                                          ***
W Cardiff od samego ranka na niebie świeciło słońce, które młodej brunetce nie pozwoliło spać .Dziewczyna wstała świetnym humorze. Postanowiła, że w taką piękną pogodę pójdzie pobiegać. Założyła wygodny strój sportowy. Gotowa wyszła na dwór. Zaczęła wolno biegnąć w stronę lasu. Za 20 min zmęczona do biegła do lasu. Jednak nie miała odwagi wejść do niego. Krótką chwile odpoczęła potem znowu zaczęła biegnąć w kierunku domu. Jednak ktoś bardzo szybki z ogromną siłą wpadł na dziewczynę. Obydwoje wylądowali  nie ziemi.
- Aaałłłaaa- jęknęła obolała
 - Przepraszam nie chciałam. Pomóc ci? Cała jesteś?- powiedział chłopak chodząc z niej
- Nie dzięki,ale siły to ty masz to muszę przyznać- dziewczyna powoli podnosiła się z ziemi
- Nie dam sobie radę.
- W ogóle co ty robisz w lecie sama o tej porze? To jest przecież niebezpieczne.
- Nie mogła spać więc postanowiłam, że się przebiegnę. Po za tym nie jestem w lesie tylko przy nim.
- To i tak niebezpieczne. Nie chodź tu o tej porze.
- Nie musisz się o mnie martwić. Jesteś tu nowy bo nigdy wcześniej nie widziałam cię w  Cardiff?
- Nie nie jestem z stąd, ale teraz będę tu mieszkać. Jak masz na imię?
- Amelia a ty?
- Richard. Odprowadzę cię kawałek do domu bo las to niezbyt bezpieczne miejsce.
- No dobrze.
Dziewczynę dziwił zachowanie nowego znajomego. Nie rozumiał jego zachowania. Po kilku minutach znaleźli się daleko od lasu.
- Ja już muszę iść. Nie chodź o tej porze do lasu.- powiedział obojętnym głosem chłopak
- Dzięki za odprowadzenie kawałek do domu.
- Nie ma za co. To do zobaczenia. Miłego dnia.
- Dzięki i nawzajem.
Po tych sławach dziewczyna chce iść w stronę domu. Richard był bardzo zagadkową osobą dla Amelia Dziewczyna odwróciła się do tyłu jednak chłopaka nie było. Jak by się rozpuścił w powietrzu. Jak to możliwe, że tak szybko zniknął?

                                                                          ***

Wieczorem u Amelii zjawiła się jej przyjaciółka.
- Cześć.
- Hej.
Po tych słowach obie dziewczyny przytuliły się do siebie.
- I co dałaś mu?
Po tych słowach Lily oderwała się od dziewczyny.
- Tak, powiedziałam mu, że więcej już nie odstanie o de mnie krwi.
- A on co na to?
- Nic uśmiechnął się i zniknął boje się, że to jednak nie koniec.- powiedziała zmartwionym głosem
- Nie martw się  na zapas.
- Pogodziłaś się z Tomem?
- Tak.- na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech
- Cieszę się twoim szczęściem. Też bym chciała mieć kogoś dla kogo bym była całym światem.
- Jesteś młoda znajdziesz chłopka, który cię pokocha i będziesz bardzo szczęśliwa.
- Chciała bym to uwierzyć.
- To uwierz.
- Wiesz co?
- Słucham.
- Dzisiaj wejdę na taki czat i popisze sobie z ludźmi, też wejdź.
- Nie.
- Czemu?
- Nie chce kolejnej kłótni Tomem.
- To nic złego pisanie z obcymi ludźmi, którymi i tak nigdy się nie spotkasz.
- Masz racje, ale nie chce z nimi pisać. W ogóle to rano jak biegłam wpadł na mnie chłopak. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Mówił, że bym nie chodziła rano sama do lasu bo to nie  bezpieczne.
- Mówił prawdę masz nie chodzić sama do lasu.
- Nie o to tu chodzi.
- To o co?
- Było miły i w ogóle, ale był jakiś taki niespokojny.
- A on co robił w tym lesie?
- Zapomniałam się go zapytać. Jestem cała obolała ponieważ wpadł na mnie z dużą siłą.
Nieoczekiwanie do Lily zadzwonił telefon. Dziewczyna musiała już niestety wracać do domu. Amelia została sama w swoim pokoju. Poszła do łazienki się wykąpać. Zajęło jej to nie całą godzinę. Młoda czarodziejka miała cały czas słowa swojej przyjaciółki.  To nic złego pisanie z obcymi ludźmi, którymi i tak nigdy się nie spotkasz Usiadła na łóżko i nie pewnie wzięła do rak laptopa. Weszła na jakiś czat. Jednak trafiała na samych głupich, bezmyślnych ludzi. Mała już wyjść jednak, ktoś do niej napisał.
On: Hej:) 17 ty?        
Ja: Cześć też :)
On: Od razu wiec, że nie mówię swojego prawdziwego imienia ani skąd jestem.
Ja: Rozumiem, ale ja też nie mówię.
On: Ok.
Ja: Więc jak mam się do ciebie zwracać?
On: Glamax, a ja do ciebie? :)
Ja: Miło mi cie poznać :) Do mnie możesz mówić hmhmhmhm Perina hahahaha :D
On: No normalna wirtualna ksywa lepsza niż moja :D
 Ja:  No wiesz nie powiedziała bym, ale niech ci będzie ;)
On: To czemu jesteś na czacie.
Ja: Pewien wpływ na to miała moja przyjaciółka, ale głównym powodem jest to, że się nudzę, a ty? :)
On: Ja też się nudzę.
Ja: Co porabiasz?
On: Pisze tekst piosenki, ale jakoś mi nie wychodzi :(
Ja: Oooo piszesz piosenki? :D
On: Tak mam własny zespół :)
Ja: Wyślesz mi to co napisałeś? :)
On: Jeśli chcesz to mogę Ci wysłać jednak jest nie dokończona.
Ja: Ok, czekam :)
On: "Oh, I thought they took me alive
What difference it makes, if it makes some at all
I thought I will be sleeping tonight
The pain is gives
These nights it took away, it never ends
I guess the less I care, the less I have tonight
Just wake me up, yet I'm not sleeping well
Since the sun went down this bed became a hell
Oh, I thought they'll take me alive
What difference it makes
I guess makes no at all
I thought I will be sleeping tonight
The struggle it makes
It goes down my veins
I thought I will be sleeping tonight
Just wake me up, yet I'm not sleeping well
Since the sun went down this bed became a hell
Another sleepless night, dark
Just let me fade away
Forgive my sins, and let me sleep again." 

Młoda czarodziejka była pod wrażeniem talentu chłopak. Jego słowa były przepełnione bólem. Nie wiedział czy to co napisał płynęło prosto z serca albo po prostu chciał napisać smutną piosenkę.

Ja: To jest genialne! :)
On: Dzięki za miłą opinię. :)
Ja: Kiedy zacząłeś pisać? 
On: To było tak dawno, że już nie pamiętam.
Ja: Muszę już lecieć bo bardzo zmęczona jestem i chce się położyć spać. Bardzo miło mi się z tobą pisało. Dobranoc :)
On: Mi też:) Możemy utrzymać ze sobą kontakt? 


Hej :) Jak Podoba wam się rozdział? Z kim mogła pisać Amelia? Czy nadal będą utrzymywać ze sobą kontakt.
Tekst piosenki Seeing Sunrise-  So the moon went up :)     

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 2 Jak zawsze wszystko jest ważniejsze o de mnie!


- Tak strasznie przepraszam.- powiedziała zawstydza Amelia
Wpadła przypadkiem na nieznajomego chłopka. Wylała na niego swój napój. Na jego koszuli powstała wieka plama.
- Nic się nie stało.- nie spodziewanie na twarzy chłopka pojawił się uśmiech
- Prze ze mnie masz plamę na koszuli. Ja tak strasznie nie chciałam...- wypowiedź zmartwionej dziewczyny została przerwana
- Na prawdę nic się nie stało. Plama na pewno się dopierze.
- Z tym nie będzie żadnego problemu.- po tych słowach Amelia wypowiedziała zaklęcie po którym plama zniknęła
- Jesteś czarodziejką?- zapytał się nie pewnie Michael
- Tak, a ty czym jesteś? Musze przyznać, że cię tu nigdy wcześniej nie widziałam.
Wampir nie wiedział co ma odpowiedzieć dziewczynie. Po prostu nie był przygotowany na takie pytanie. On sam nawet nie wiedział co tak na prawdę robi na tym balu. Czuł, że musi ty być, ale dlaczego? To pytanie zaczął sobie zadać w swojej świadomości.
- Zgadnij.
- No wiesz wszystkie magiczny istoty nie wyglądają jak normalni ludzie. Więc musisz być czarodziejem i co zgadłam?
- Tak- powiedział nie pewnie chłopak w sumie to było najlepsze rozwiązanie okłamać nie znajomą w końcu, który  raz to robi w swoim niekończącym się życiu
Po tych słowach dziewczyna delikatnie uśmiechnęła się do niego i zaczęła iść przed siebie. Nie wiadomo z jakich przyczyn. Wampir czuł, że musi ja zatrzymać. Sam nie wiedział dlaczego, ale po prostu musiał.
- Czekaj! Jak się nazywasz?
- Ja Sofia. A ty? - czarodziejka nie chciała mówić swojego prawdziwego imienia
- Max. Miło mi cię poznać. Sama tu jesteś?
- Miałam przyjść ze swoim chłopakiem, ale nie mógł i jestem z przyjaciółką, którą gdzieś zgubiłam. A ty?
- Ja przeszyłam z bratem, którego podobnie jak ty zgubiłem. Właściwe to jak na mnie wpadłaś to miałam iść z stąd.
- Tak szybko?
- No wiesz nie moje klimaty, ale jeśli chcesz możesz dotrzymać mi towarzystwa. Do czasu kiedy nie znajdziesz przyjaciółki.
Co prawa Amelia miała chłopka, którego kocha. Była na nie go strasznie zła. "Max" wydała się całkiem miły.
- W sumie to czemu nie.
Po tych słowach razem poszli do baru. Dwójka świetnie czuła się we swoim towarzystwie. Rozmawiali praktycznie o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie "Max" zadał "Sofi" pytanie.
- Zatańczysz ze mną?
Dziewczyna bez żadnego zastanowienia przyjęła  propozycje. Młodzi poszli w stronę parkietu. Przetańczyli jedną piosenkę potem druga, trzecią, czwartą. Nie spodziewanie zaczęła grać romantyczna piosenka
- Chyba możemy zatańczyć? Twój chłopak nie będę mieć nic przeciwko temu?- spytał się niepewnie
- Nie prze ciesz to tylko taniec.- powiedziała z obojętnością w głosie
Chłopak objął delikatnie dziewczynę, a ona niego. Na samym początku czuła żal do Toma, że nie przyszedł z nią tu taj.  Jednak teraz cala złość zniknęła. "Sofi" w objęciach "Maxa" czuła się dziwnie.  Przecież ma chłopaka, którego kocha. Teraz czuła uczucie, które przedtem nie było jej znane. "Max" czuł niezwykły zapach krwi młodej czarodziejki. Jednak potrafił się opanować. Bardzo polubił dziewczynę. Wiedział, że jej już nigdy więcej nie zobaczy. Przez cały taniec ani "Sofi" ani "Max" nie mieli odwagi się odezwać do siebie. Muzyka niespodziewanym momencie przestała grać. Młodzi natychmiast oderwali się od siebie.
- Wiesz co Max ja już muszę wracać do domu. Jestem zmęczona, muszę odpocząć.
- Nie czekasz na swoją przyjaciółkę?- spytał zdziwiony chłopak
- Nie wiem gdzie się zapodziała. Jutro ją zobaczę. Pa miłej zabawy.- powiedział zimnym obojętnym głosem
- Na razie.
Po tych słowach "Sofi" odwróciła się i zaczęła iść w swoją stronę. "Max" patrzyła się jak dziewczyna odchodzi. Wiedział, że nigdy przenigdy jej już nie zobaczy. Przez te kilka godzin obdarzył ją sympatią. Żyje już długo na świecie wie, że ludzka natura jest fałszywa. Można się na niej wiele razy zawieść.  Jednak ta czarodziejka wydawała się inna. Ona po prostu była prawdziwa.

                                                                                       ***

Amelia kiedy wróciła do domu. Od razu przywróciła swój prawdziwy wygląd.  Poszła do łazienki wzięła szybki prysznic, a następnie położyła się spać. Następnego dnia dziewczynę obudziły promienie słońca, które przebijało się przez zasłonięte żaluzje. Młoda czarodziejka zobaczyła która jest godzina. Była już po 12:00. Na jej twarzy było widać niezadowolenie ponieważ nie lubiła wstawać późno. Uważała, że w tedy cały dzień jest zmarnowany. Udała się do łazienki. Wzięła orzeźwiającą kąpiel. Ubrała wygodny dres dlatego, że dzisiejszy dzień ma zamiar spędzić w domu. Gotowa zeszła na dół i od razu udała się do kuchni w celu przygotowania sobie pysznego śniadania. Dziewczyna miała ochotę na naleśniki z bitą śmietaną, polewą czekoladową i gorącym kakaem. Jednak po wczorajszym balu i nie zbyt  przespanej nocy nie miała siły przygotować tego wszystkiego. Prze ciesz jest czarodziejką co prawda nie lubiła wykorzystywać magi  po to aby ułatwić sobie życie. Tym razem postanowiła zrobić wyjątek. Jednym ruchem różki jej gotowe śniadanie pojawiło się na stole. Amelia po śniadaniu posprzątała. Miała już zamiar iść do swojego pokoju jednak niespodziewanie w kuchni pojawiła się smutna Lily. Przyjaciółka była zdziwiona, a zarazem  niezaniepokojona zachowaniem młodej czarodziejki. Prze ciesz ona zawsze potrafiła wyciągnąć dobre  strony nawet z najgorszej sytuacji. Wiecznie uśmiechnięta optymistka.
- Lily co się stało?- spytała się niepewnie dziewczyny, po czym przytuliła ja do siebie
- To wszytko prze mojego brata Luke .(bohaterowie)- powiedziała smutnym głosem wtulając się w przyjaciółkę 
Luke? Prze ciesz on złamał prawo czarodziej. Dlatego został wygnany do ciemnej strefy, a z stamtąd    magiczne istoty nie mogą przejść do świata ludzi. Chyba, że został wampirem.- powiedziała przerażona dziewczyna
- Amelia on właśnie został przemieniony.
- Zrobił coś tobie? 
- Nie powiedział, że zawsze będę jego siostrą niezależnie od tego czy jest wampirem lub inną magiczną istotą. Jednak kazał mi załatwić krew czarodzieja do jutra. Bo jeśli nie to ktoś może ucierpieć.- powiedział dziewczyna przerażonym głosem 
- Słuchaj nie martw się dasz mu moja krew.
- Nie tylko nie twoją. Ja nie chcę cię narażać.
- Nie nazrażasz mnie. Prze ciesz on nie będzie wiedział, że to moja krew.
Po tych słowach dziewczyna puściła swoją przyjaciółkę z objęci. Wzięła jakieś naczynie i skaleczyła się nad nim. Krew z rany płynęła ciurkiem do naczynia. Po jakimś czasie przestała lecieć.
- Dasz mu to jutro i nie martw się wszytko się jakoś ułoży i będzie dobrze. 
- Dzięki za pomoc, mam taka nadzieje. Powiedz jak tam bal bo przez Luke musiałam go bardzo wcześnie opuścić.
- Bardzo dobrze.- niespodziewanie na twarzy dziewczyny pojawiła się promienny uśmiech 
- Oooo a co to za śliczny uśmiech? Opowiadaj co się tam zażyło pod moją nie obecność? -spytała zaciekawiona ponieważ dawno nie wiedziała takiego uśmiechu na twarzy przyjaciółki 
- No to kiedy szukałam cię po sali wpadłam na chłopaka i wylałam na niego swój napój.
- No i.....????
- Spędziłam z nim miło wieczór na rozmowie, tańcu.
- Tańczyliście razem?   
- Tak. Szczerze ci powiem, że dziwnie się czułam. 
- Czemu dziwnie? 
- Po prostu nigdy tak wcześniej się nie czułam.
- Przystojny?
- Nie wiem miał maskę, na pewno miły był. Wiem tylko jedno, że już go nie zobaczę. Z reszto nie zależy mi na tym mam chłopaka.
- Czarodziej?
- Tak Max. 
- Jeśli jest czarodziejem to na pewno się spotkacie.
- Może- powiedziała obojętnie 
- A jak z Tomem? 
- Nie wiem nie odzywał się do mnie. 
Niespodziewanie Amelia dostała sms właśnie od swojego chłopka.

Hej kochanie:* Mogę cię teraz zobaczyć? 

Można powiedzieć, że zdenerwował ja ten sms. Zachowuje się jak by się nic nie stało,a  jednak stało się.

Czekam. 

W jednej chwili w kuchni pojawił się Tom. 
- Cześć Dziewczyny
- Hej to ja was zostawiam samych- powiedziała Lily po czym zniknęła
- Amelia co się dzieje? Nie odzywasz nie do mnie.
- Nie dawno wstałam. Reszto mój świat nie kręci się wokół ciebie. Jesteś jego częścią, ale nie w jego centrum.
- To może powonieniem być w jego centrum.- 
Po tych słowach chłopka zbliżyła się do swojej dziewczyny, a następnie pocałował ją. Jednak czarodziejka odsunęła się od niego.
- Amelia co się tobą dzieje?! 
W tym momencie dziewczyna dała ponieś się emocją. 
 - Co się ze mną dzieje?! Jak ze mną się nic nie dzieje! To co z tobą się dzieje?! Wiedziałeś jak dla mnie ważne byto abyśmy poszli razem. Jednak ty wolałeś jakiś mecz o de mnie. Jak zawsze wszystko jest ważniejsze o de mnie!  Powiedz mi jakie ja miejsce zajmuje w twoim życiu? 
- Amelia ty jesteś dla mnie najważniejsza.
- Nie powiedziała bym wcale tego! Cały czas jestem na ostatnim miejscu. A teraz zachowujesz jak by niby nic się nie stało.
- Bo nic się nie stało.
- Zostaw mnie sama! Nie che z tobą rozmawiać! 
- Ale Amelia!- chłopka zbliżył się do dziewczyny
- Nie dotykaj mnie! Ja chce być sama. 
Po tych słowach dziewczyna zniknęła. Przeniosła się w miejsce, które ją wyciszy. Było środek zielonego lasu. Na terenie Cardiff jest bardzo dużo lasu. Nigdy wcześniej nie pokłóciła się aż tak ze swoim chłopakiem. Najbardziej bolała ją ta jego obojętność. To, że zachowywał się jak by nic nie stało.Była strasznie smutna i zdołowana. Jednak nie płakała, w swoim życiu wylała już tyle gorzki łez więc kiedyś obiecała sobie, że nie będzie płakać przez chłopka i przez osoby które ja skrzywdziły. Niespodziewanie dziewczyna usłyszała hałas, który ją przestraszył.

Hej jak wam się podobał rozdział? Co to za hałas? Czy dziewczyna pogodzi się z Tomem? Zapraszam do zapoznania się z nowym bohaterem. Czekam na wasze komentarze :) 


środa, 2 lipca 2014

Rozdział 1 Jak zwykle nikogo nie interesuje


Cardiff małe miasto znajdujące się w północnej części USA. Jego klimat jest dość chłodny i wilgotny. Jednak lato jest bardzo upalne i słoneczne. Ludzie z miasteczka są mili. Wydaje się, że każdy z mieszkańców ma własną historię, tajemnice. Z jednym liceów Cardiff na ławce przed szkołą siedziały dwie dziewczyny. Pierwsza to uśmiechnięta blondynka o imieniu Lily, a druga brunetka Amelia.
- Nie przejmuj się tak tym egzaminem.- powiedziała blondynka pocieszając swoja przyjaciółkę.
- A jak nie zdam? -powiedziała zmartwiona brunetka
- Jesteś wykuta na blachę. Cały czas siedziałaś i się uczyłaś zaklęć. Ile ty nocy zerwałaś? Trzy, cztery? To spójrz na mnie nie uczyłam się zawieli i na pewno tam jakoś zdam ten egzamin. Z reszto jutro zakończenie toku szkolnego. Jeszcze dzisiaj tylko ten głupi egzamin i koniec nauki przez 2 miesiące!- powiedziała szczęśliwa dziewczyna
- No niby tak, ale wiesz jaka jest moja kochana macocha. Ojca to nie interesuje. Musze napisać go bardzo dobrze.- powiedziała zmartwiona dziewczyna
- Oj napiszesz. Na imprezę z okazji egzaminu idziesz z Tomem?
- Tak.
- A ja jak zwykłe sama będę.- powiedziała przygnębiona Lily
- Nie będziesz sama przecież masz mnie.- powiedział Amelia pocieszając przyjaciółkę
- Tak mam ciebie, ale ty masz Toma i to z nim będziesz się bawić.
- To co, ale mam też ciebie.
- Jak to jest być zakochanym?
- Normalnie.
- Ale skąd wiedziałaś, że jesteś w nim zakochana? Czułaś się jakoś inaczej przy nim?  No wiesz szybsze bicie serca, uśmiech na twojej twarzy kiedy go widzisz?
- Nie nie miałam tak. Takie rzeczy tylko w filmach...- wypowiedz dziewczyny przerwał dzwonek na lekcje
- Lily chodźmy bo się spóźnimy na historię.
- Dobrze to idziemy.
Po tych słowach przyjaciółki ruszyły do klasy. Jak zawsze zajęły trzecią ławkę od okna. Bo klasy weszła pani Bran na pierwszy rzut oka wydawała się na miłą starszą osobę. Jednak to tylko pozory w rzeczywistości lubiła uprzykrzać życie swoim uczniom.
- Dzień dobry dzieci. Jak wszyscy wiemy jutro koniec roku szkolnego. Przerobiliśmy cały materiał do klasy I. W sumie to byśmy mogli dzisiaj nic nie robić, ale po co mamy się nudzić i odpoczywać. Zaczniemy materiał do klasy drugiej. Mało tego każdy z was dostanie dzisiaj ocenę, która wstawię w II klasie...
Wypowiedź nauczycielki została przerwana przez dźwięk nadjeżdżającego ścigacza. Oczy wszystkich z I c zostały skierowane w okna.Oczywiście ze szkoły tylko jedna osoba jeździła i miała ścigacz był to Michael Ross. W klasie było słychać szepty dziewczyn " ale ten Michael jest fajny".
- Z tego Rossa nic dobrego już nie będzie.- powiedziała cicho panna Bran
- Dobra proszę państwa koniec tego całego zamieszania. Wracamy do waszego zadania więc...

                                                                        ***
Szkolnym  korytarzem spóźniony jak zawsze szedł Michael. Nie przejmowała się tym wcale. W roku szkolnym cały czas się spóźniała na lekcje. Więc czemu teraz miało by mu zależeć tym bardziej, że jutro jest zakończenie roku szkolnego. Wszedł do klasy, w której było bardzo mało osób. Nawet nauczycielki od matematyki nie było. Chłopak usiadł w ostatniej ławce do Adams. Wie, że jej się podoba, ale nie zwraca na to uwagi.
- Cześć.-powiedział obojętnie do dziewiczy
- Hej. Idziesz jutro na imprezę?- spytała się dziewczyna pełna nadziej
- Juro?- spytał się zdziwiony
- Tak z okazji rozpoczęci wakacji. No wiesz taki melanż.
- Jutro to ja mam inne plany.
-Tak a jakie?- spytała się lekko zdenerwowana dziewczyna, miała nadzieje, że chłopak pójdzie na tą imprezę
- Też impreza.
- A gdzie? - spytała się za ciekawiona
No twarzy chłopaka pojawił się mały uśmiech.
- Można powiedzieć, że to nie jest w innym mieście, którego nie znasz więc po co prowadzić bez myślną rozmowę?
 Nie spodziewanie zadzwonił dzwonek wolności. Chłopak wyszedł z klasy nie wracając uwagi na dziewczynę i udał się w stronę wyjścia.            
                                                                          ***

Amelia weszła do wielkiego domu. Jak zwykle nikogo w nim nie było.  Dom jeszcze bardziej wydawał się większy i pusty. Dziewczyna pamięta, że była w nim szczęśliwa tylko w tedy kiedy jej mama żyła. W tedy "dom" nie był tyko zwykłymi ścianami. Czuła się szczęśliwa, kochana, bezpieczna. Teraz jest sama ze swoimi problemami, smutkami. Wie, że może liczyć tylko sama na siebie. Oprócz Lily nie ma nikogo. Dziewczyna nie może zrozumieć czemu jej ojciec tak strasznie zmienił się po śmierci jej matki. Ożenił się z jej kuzynką Matilde, która nienawidzi jej od dziecka. Dziewczyna poszła na górę do swojego pokoju. Przebrała się w wygodę dresy. Wzięła wielką księgę i zaczęła powtarzać do egzaminu, który miał się zacząć za 2 godziny.
"Magiczny świat  jest podzielony na dwie części. Pierwsza z nich nazywa się jasna strefę żyją tam dobre istoty z magicznego świata oraz czarodzieje. Druga nazywa się ciemna strefę znajdują się tam wszystkie najgorsze, złe , okrutne istoty ze świata magicznego. Nie wolno przekraczać ciemnej strefy zwłaszcza czarodziejom ponieważ znajdują się tam krwiopijcy. Krew czarodzieja ma niezwykłe właściwości dla wampira." 
W pokoju dziewczyny pojawił się nie spodziewanie Tom.
- Hej kochanie. Nie ucz się tak.
- Cześć. Tobie łatwo tak mówić bo zdawałeś ten egzamin w tam tym roku i dostałeś 100%.
- Ty też dostaniesz.-powiedział chłopak siadając na łóżko i lekko całując dziewczynę
- Nie nie dostanę.
- Jak zdasz egzamin. To po wakacjach będziesz robić ciekawsze rzeczy.
-Jakie? - spytała się zaciekawiona dziewczyna
- Wiesz, że nie mogę ci tego powiedzieć. Muszę już lecieć, a ty szykuj się na egzamin.
- Nie zapomniałeś, że jutro jest bal z okazji zdania egzaminu.
- Tak pamiętam.
Po tych słowach chłopak podszedł do dziewczyny i ponownie ją pocałował. Następnie jednym ruchem różyczki znikł. Amelia przebrała się. Wyszła z swojego pokoju. Na końcu korytarza znajdował się ukryty portal do magicznego świat. Dziewczyna przeszłą przez niego znalazła się w szkole czarów. Cała w nerwach weszła do sali w którym miał się odbyć egzamin. Po godzinie dziewczyna skończyła. Na korytarzu czekał na nią ojciec z Matilde.
- I jak ci poszło?- spytał się chłodno córki
- A jak jej mogło puść w ogóle się nie uczy. Niczym się nie interesuje.- powiedziała macocha
Dziewczyna nie chciała się już znowu z nią kłócić więc przemilczała.Do rodziny Bell podeszła Lily.
- Dzień dobry państwu.
- Dzień dobry- odpowiedzieli dziewczynie
- Zaraz wyniki. Amelia nie denerwuj się aż tak. Wszystko będzie dobrze. - Lily chciała pocieszyć swoja przyjaciółkę jednak to i tak nic nie pomogło.
- Zapraszamy wszystkich na ogłoszenie wyników tegorocznego egzaminu- powiedziała pewna magiczna istota
Młodzi czarodzieje zraz z rodzinami weszli do sali następnie zajęli miejsca.
- W tym roku do najważniejszego egzaminu czarów przystąpiło 30 uczniów. Zawiadamiamy z wielkim smutkiem, że 10 osób nie uzyskała 50% czyli nie zdali, ale będą mogli poprawić się za rok. Jena uczennica, a mianowicie Amelia Bell uzyskała 100% bardzo gratulujemy i cieszymy się z tak wielkiego sukcesu. Lily Simsolh uzyskała 81%.
                                 
                                                                             ***          
Następnego dnia dwie szczęśliwe przyjaciółki wracały z zakończenia roku szkolnego.
- Gratuluje ci Amelia, że jesteś najlepszą uczennicą w szkole.- powiedziała pełna podziwu dla przyjaciółki
- Dzięki oprócz ciebie chyba nikt się nie ucieszy no wież ojca to nie interesuje, a dla Matilde to i tak za mało się uczę i nic w życiu nie osiągnę.- dziewczyna odpowiedziała ze smutkiem w oczach i głosem spuściła
- Nie mów tak jesteś wspaniałą córką.
- Zależy dla kogo? Ja nigdy nikogo nie interesuje.
- Mnie interesujesz i Toma
W pewnym momencie do Amelia przyszedł sms.

Hej kochanie:*
Nie mogę dzisiaj iść z tobą na bal ponieważ mam mecz i muszę być na nim. Przepraszam cię mocno.

- Tak dla Toma jestem strasznie ważna.- powiedziała dziewczyna ze złością w głosie
- Co się stało?
- Nie może dzisiaj ze mną iść bo ma mecz. Jednak jest też dobra tego strona bo będziemy we dwie.
- Mocno jesteś na niego zła?
- Nie ja wcale nie jestem zła. Nawet można powiedzieć, że zrobił mi przysługę bo będę się świetnie bawić ze swoją przyjaciółką.
- Czyli jesteś mocno na niego zła.
- Chodźmy już do domu bo nie chce się spóźnić na bal.
Za 10 min dziewczyna była w  domu. Jak zwykle nikogo nie było w domu. Od razu skierowała się do swojego pokoju. Wzięła odprężającą kąpiel. Czuła żal do swojego chłopaka. Zawiódł ją bardzo dużo razy. Wiedział jakie jest to dla niej ważne. Chciała aby był przy niej. Jednak dla niego okazała się ważniejszy mecz. Dziewczyna szczelnie owinęła się ręcznikiem i spojrzała w lustro. Jednym machnięciem różki zmieniła cały swój wygląd. Jej włosy stały się czarne uczesane w kok. Sukienka była do samej ziemi w kolorze zielonym. Gotowa poszła do portalu. Na miejscu był mnóstwo czarodziei. Sala była ogromnie wieka. Bardzo ładnie ozdobiona. W tłumie dziewczyna nie mogła znaleźć przyjaciółki.
- Amelia?- na te słowa dziewczyna od razu się odwróciła do tylu
- Lily?- spytała nie pewnie ponieważ nie widziała czy to jej przyjaciółka
- Tak. Amelia nie poznałam cię. Wyglądasz jak nie ty, ale ładnie.
- To co ja mam powiedzieć. Masz rude włosy.
- Tylko na bal.- powiedziała uradowana dziewczyna
- No ja też.
- Przyniosłam ci maskę załóż ją.
- A ty?
- Ja też założę.

                                                                            ***
 W tym samym czasie gdzie jest ciemno, panuje niezliczone zło, a mianowicie w ciemnej strefie. Dwa wampiry mały palny związane z złamaniem prawa, które zakazywało im przekraczania nie swojej strefy.
- To co idziemy na ten bal?- spytała się Michael nie pewnie brata
- On jest w jasnej strefie więc czemu nie, ale musimy uważać. Tylko to jest bal maskowy więc trzeba się jakiś przebrać i wziąć maki na twarz.
Wampiry z natury są bardzo szybkie za kilka sekund gotowi znaleźli się na miejscu.
- Ja pójdę się rozejrzę. Idziesz ze mną? - powiedział pewny siebie starszy barat
- Nie ja wejdę do środka. Znajdziemy się jakoś.-powiedziała obojętnie
Po tych słowach bracia rozstali się. Starszy zniknął gdzieś w przestworzach, a młodszy wszedł do środka. Zapach krwi czarodziejów pobudzał jego zmysły. Jednak potrafił nad tym zapanować. Należał do tych dobrych wampirów jeśli w ogóle można powiedzieć, że to dobra istota. Jak karzy ma on swoją mroczna przeszłość do której nie chce wracać. Stara się o tym zapomnieć jednak nie może. Przed laty popełni wieki błąd. Ma wyrzuty sumienia to go różni od wszystkich wampirów. Przecież  oni są maszynami do zabijania potrawa zabić w sekundzie  po to aby zaspokoić swoje potrzeby, pragnienia. Pozbawieni wszelkich uczyć, skrupułów. Wiec dlaczego on ma wyrzuty sumienia? Zabijanie nic nie znaczącego, kruchego, słabego człowieka to jego natura. Jednak on wie, że to złe. Niszczy w ten sposób życie nie tylko swojej ofiary, ale też jej bliskich. Młody wampir podszedł do bufetu. Jednak o nic nie poprosił. Nie dla tego, że jest wampirem i nie może. Tylko alkohol sprawa, że nie mógł by się potrzymać przed  rządzą wypicia krwi czarodzieja, która nieziemsko smakuje. Sprawa, że wampir czuje się po niej niesamowicie silnie. Muzyka na balu porywał wszystkich do tańca jednak on nie miał nastroju do tańca. W ogóle nie miał na nic na stroju. Udał się w kierunku wyjścia. Nie spodziewanie wpadł na dziewczynę, która na niego wylała  swój napój.

Hej jak wam się podobała pierwszy rozdział? 05.07.2014r blog zmienia nazwę na DIVE INTO THE DARKNESS. Jeśli chodzi o stare opowiadanie nie zostawię go bez dokończenia :)