Cardiff małe miasto znajdujące się w północnej części USA. Jego klimat jest dość chłodny i wilgotny. Jednak lato jest bardzo upalne i słoneczne. Ludzie z miasteczka są mili. Wydaje się, że każdy z mieszkańców ma własną historię, tajemnice. Z jednym liceów Cardiff na ławce przed szkołą siedziały dwie dziewczyny. Pierwsza to uśmiechnięta blondynka o imieniu Lily, a druga brunetka Amelia.
- Nie przejmuj się tak tym egzaminem.- powiedziała blondynka pocieszając swoja przyjaciółkę.
- A jak nie zdam? -powiedziała zmartwiona brunetka
- Jesteś wykuta na blachę. Cały czas siedziałaś i się uczyłaś zaklęć. Ile ty nocy zerwałaś? Trzy, cztery? To spójrz na mnie nie uczyłam się zawieli i na pewno tam jakoś zdam ten egzamin. Z reszto jutro zakończenie toku szkolnego. Jeszcze dzisiaj tylko ten głupi egzamin i koniec nauki przez 2 miesiące!- powiedziała szczęśliwa dziewczyna
- No niby tak, ale wiesz jaka jest moja kochana macocha. Ojca to nie interesuje. Musze napisać go bardzo dobrze.- powiedziała zmartwiona dziewczyna
- Oj napiszesz. Na imprezę z okazji egzaminu idziesz z Tomem?
- Tak.
- A ja jak zwykłe sama będę.- powiedziała przygnębiona Lily
- Nie będziesz sama przecież masz mnie.- powiedział Amelia pocieszając przyjaciółkę
- Tak mam ciebie, ale ty masz Toma i to z nim będziesz się bawić.
- To co, ale mam też ciebie.
- Jak to jest być zakochanym?
- Normalnie.
- Ale skąd wiedziałaś, że jesteś w nim zakochana? Czułaś się jakoś inaczej przy nim? No wiesz szybsze bicie serca, uśmiech na twojej twarzy kiedy go widzisz?
- Nie nie miałam tak. Takie rzeczy tylko w filmach...- wypowiedz dziewczyny przerwał dzwonek na lekcje
- Lily chodźmy bo się spóźnimy na historię.
- Dobrze to idziemy.
Po tych słowach przyjaciółki ruszyły do klasy. Jak zawsze zajęły trzecią ławkę od okna. Bo klasy weszła pani Bran na pierwszy rzut oka wydawała się na miłą starszą osobę. Jednak to tylko pozory w rzeczywistości lubiła uprzykrzać życie swoim uczniom.
- Dzień dobry dzieci. Jak wszyscy wiemy jutro koniec roku szkolnego. Przerobiliśmy cały materiał do klasy I. W sumie to byśmy mogli dzisiaj nic nie robić, ale po co mamy się nudzić i odpoczywać. Zaczniemy materiał do klasy drugiej. Mało tego każdy z was dostanie dzisiaj ocenę, która wstawię w II klasie...
Wypowiedź nauczycielki została przerwana przez dźwięk nadjeżdżającego ścigacza. Oczy wszystkich z I c zostały skierowane w okna.Oczywiście ze szkoły tylko jedna osoba jeździła i miała ścigacz był to Michael Ross. W klasie było słychać szepty dziewczyn " ale ten Michael jest fajny".
- Z tego Rossa nic dobrego już nie będzie.- powiedziała cicho panna Bran
- Dobra proszę państwa koniec tego całego zamieszania. Wracamy do waszego zadania więc...
***
Szkolnym korytarzem spóźniony jak zawsze szedł Michael. Nie przejmowała się tym wcale. W roku szkolnym cały czas się spóźniała na lekcje. Więc czemu teraz miało by mu zależeć tym bardziej, że jutro jest zakończenie roku szkolnego. Wszedł do klasy, w której było bardzo mało osób. Nawet nauczycielki od matematyki nie było. Chłopak usiadł w ostatniej ławce do Adams. Wie, że jej się podoba, ale nie zwraca na to uwagi.
- Cześć.-powiedział obojętnie do dziewiczy
- Hej. Idziesz jutro na imprezę?- spytała się dziewczyna pełna nadziej
- Juro?- spytał się zdziwiony
- Tak z okazji rozpoczęci wakacji. No wiesz taki melanż.
- Jutro to ja mam inne plany.
-Tak a jakie?- spytała się lekko zdenerwowana dziewczyna, miała nadzieje, że chłopak pójdzie na tą imprezę
- Też impreza.
- A gdzie? - spytała się za ciekawiona
No twarzy chłopaka pojawił się mały uśmiech.
- Można powiedzieć, że to nie jest w innym mieście, którego nie znasz więc po co prowadzić bez myślną rozmowę?
Nie spodziewanie zadzwonił dzwonek wolności. Chłopak wyszedł z klasy nie wracając uwagi na dziewczynę i udał się w stronę wyjścia.
***
Amelia weszła do wielkiego domu. Jak zwykle nikogo w nim nie było. Dom jeszcze bardziej wydawał się większy i pusty. Dziewczyna pamięta, że była w nim szczęśliwa tylko w tedy kiedy jej mama żyła. W tedy "dom" nie był tyko zwykłymi ścianami. Czuła się szczęśliwa, kochana, bezpieczna. Teraz jest sama ze swoimi problemami, smutkami. Wie, że może liczyć tylko sama na siebie. Oprócz Lily nie ma nikogo. Dziewczyna nie może zrozumieć czemu jej ojciec tak strasznie zmienił się po śmierci jej matki. Ożenił się z jej kuzynką Matilde, która nienawidzi jej od dziecka. Dziewczyna poszła na górę do swojego pokoju. Przebrała się w wygodę dresy. Wzięła wielką księgę i zaczęła powtarzać do egzaminu, który miał się zacząć za 2 godziny.
"Magiczny świat jest podzielony na dwie części. Pierwsza z nich nazywa się jasna strefę żyją tam dobre istoty z magicznego świata oraz czarodzieje. Druga nazywa się ciemna strefę znajdują się tam wszystkie najgorsze, złe , okrutne istoty ze świata magicznego. Nie wolno przekraczać ciemnej strefy zwłaszcza czarodziejom ponieważ znajdują się tam krwiopijcy. Krew czarodzieja ma niezwykłe właściwości dla wampira."
W pokoju dziewczyny pojawił się nie spodziewanie Tom.
- Hej kochanie. Nie ucz się tak.
- Cześć. Tobie łatwo tak mówić bo zdawałeś ten egzamin w tam tym roku i dostałeś 100%.
- Ty też dostaniesz.-powiedział chłopak siadając na łóżko i lekko całując dziewczynę
- Nie nie dostanę.
- Jak zdasz egzamin. To po wakacjach będziesz robić ciekawsze rzeczy.
-Jakie? - spytała się zaciekawiona dziewczyna
- Wiesz, że nie mogę ci tego powiedzieć. Muszę już lecieć, a ty szykuj się na egzamin.
- Nie zapomniałeś, że jutro jest bal z okazji zdania egzaminu.
- Tak pamiętam.
Po tych słowach chłopak podszedł do dziewczyny i ponownie ją pocałował. Następnie jednym ruchem różyczki znikł. Amelia przebrała się. Wyszła z swojego pokoju. Na końcu korytarza znajdował się ukryty portal do magicznego świat. Dziewczyna przeszłą przez niego znalazła się w szkole czarów. Cała w nerwach weszła do sali w którym miał się odbyć egzamin. Po godzinie dziewczyna skończyła. Na korytarzu czekał na nią ojciec z Matilde.
- I jak ci poszło?- spytał się chłodno córki
- A jak jej mogło puść w ogóle się nie uczy. Niczym się nie interesuje.- powiedziała macocha
Dziewczyna nie chciała się już znowu z nią kłócić więc przemilczała.Do rodziny Bell podeszła Lily.
- Dzień dobry państwu.
- Dzień dobry- odpowiedzieli dziewczynie
- Zaraz wyniki. Amelia nie denerwuj się aż tak. Wszystko będzie dobrze. - Lily chciała pocieszyć swoja przyjaciółkę jednak to i tak nic nie pomogło.
- Zapraszamy wszystkich na ogłoszenie wyników tegorocznego egzaminu- powiedziała pewna magiczna istota
Młodzi czarodzieje zraz z rodzinami weszli do sali następnie zajęli miejsca.
- W tym roku do najważniejszego egzaminu czarów przystąpiło 30 uczniów. Zawiadamiamy z wielkim smutkiem, że 10 osób nie uzyskała 50% czyli nie zdali, ale będą mogli poprawić się za rok. Jena uczennica, a mianowicie Amelia Bell uzyskała 100% bardzo gratulujemy i cieszymy się z tak wielkiego sukcesu. Lily Simsolh uzyskała 81%.
***
Następnego dnia dwie szczęśliwe przyjaciółki wracały z zakończenia roku szkolnego.
- Gratuluje ci Amelia, że jesteś najlepszą uczennicą w szkole.- powiedziała pełna podziwu dla przyjaciółki
- Dzięki oprócz ciebie chyba nikt się nie ucieszy no wież ojca to nie interesuje, a dla Matilde to i tak za mało się uczę i nic w życiu nie osiągnę.- dziewczyna odpowiedziała ze smutkiem w oczach i głosem spuściła
- Nie mów tak jesteś wspaniałą córką.
- Zależy dla kogo? Ja nigdy nikogo nie interesuje.
- Mnie interesujesz i Toma
W pewnym momencie do Amelia przyszedł sms.
Hej kochanie:*
Nie mogę dzisiaj iść z tobą na bal ponieważ mam mecz i muszę być na nim. Przepraszam cię mocno.
- Tak dla Toma jestem strasznie ważna.- powiedziała dziewczyna ze złością w głosie
- Co się stało?
- Nie może dzisiaj ze mną iść bo ma mecz. Jednak jest też dobra tego strona bo będziemy we dwie.
- Mocno jesteś na niego zła?
- Nie ja wcale nie jestem zła. Nawet można powiedzieć, że zrobił mi przysługę bo będę się świetnie bawić ze swoją przyjaciółką.
- Czyli jesteś mocno na niego zła.
- Chodźmy już do domu bo nie chce się spóźnić na bal.
Za 10 min dziewczyna była w domu. Jak zwykle nikogo nie było w domu. Od razu skierowała się do swojego pokoju. Wzięła odprężającą kąpiel. Czuła żal do swojego chłopaka. Zawiódł ją bardzo dużo razy. Wiedział jakie jest to dla niej ważne. Chciała aby był przy niej. Jednak dla niego okazała się ważniejszy mecz. Dziewczyna szczelnie owinęła się ręcznikiem i spojrzała w lustro. Jednym machnięciem różki zmieniła cały swój wygląd. Jej włosy stały się czarne uczesane w kok. Sukienka była do samej ziemi w kolorze zielonym. Gotowa poszła do portalu. Na miejscu był mnóstwo czarodziei. Sala była ogromnie wieka. Bardzo ładnie ozdobiona. W tłumie dziewczyna nie mogła znaleźć przyjaciółki.
- Amelia?- na te słowa dziewczyna od razu się odwróciła do tylu
- Lily?- spytała nie pewnie ponieważ nie widziała czy to jej przyjaciółka
- Tak. Amelia nie poznałam cię. Wyglądasz jak nie ty, ale ładnie.
- To co ja mam powiedzieć. Masz rude włosy.
- Tylko na bal.- powiedziała uradowana dziewczyna
- No ja też.
- Przyniosłam ci maskę załóż ją.
- A ty?
- Ja też założę.
***
W tym samym czasie gdzie jest ciemno, panuje niezliczone zło, a mianowicie w ciemnej strefie. Dwa wampiry mały palny związane z złamaniem prawa, które zakazywało im przekraczania nie swojej strefy.
- To co idziemy na ten bal?- spytała się Michael nie pewnie brata
- On jest w jasnej strefie więc czemu nie, ale musimy uważać. Tylko to jest bal maskowy więc trzeba się jakiś przebrać i wziąć maki na twarz.
Wampiry z natury są bardzo szybkie za kilka sekund gotowi znaleźli się na miejscu.
- Ja pójdę się rozejrzę. Idziesz ze mną? - powiedział pewny siebie starszy barat
- Nie ja wejdę do środka. Znajdziemy się jakoś.-powiedziała obojętnie
Po tych słowach bracia rozstali się. Starszy zniknął gdzieś w przestworzach, a młodszy wszedł do środka. Zapach krwi czarodziejów pobudzał jego zmysły. Jednak potrafił nad tym zapanować. Należał do tych dobrych wampirów jeśli w ogóle można powiedzieć, że to dobra istota. Jak karzy ma on swoją mroczna przeszłość do której nie chce wracać. Stara się o tym zapomnieć jednak nie może. Przed laty popełni wieki błąd. Ma wyrzuty sumienia to go różni od wszystkich wampirów. Przecież oni są maszynami do zabijania potrawa zabić w sekundzie po to aby zaspokoić swoje potrzeby, pragnienia. Pozbawieni wszelkich uczyć, skrupułów. Wiec dlaczego on ma wyrzuty sumienia? Zabijanie nic nie znaczącego, kruchego, słabego człowieka to jego natura. Jednak on wie, że to złe. Niszczy w ten sposób życie nie tylko swojej ofiary, ale też jej bliskich. Młody wampir podszedł do bufetu. Jednak o nic nie poprosił. Nie dla tego, że jest wampirem i nie może. Tylko alkohol sprawa, że nie mógł by się potrzymać przed rządzą wypicia krwi czarodzieja, która nieziemsko smakuje. Sprawa, że wampir czuje się po niej niesamowicie silnie. Muzyka na balu porywał wszystkich do tańca jednak on nie miał nastroju do tańca. W ogóle nie miał na nic na stroju. Udał się w kierunku wyjścia. Nie spodziewanie wpadł na dziewczynę, która na niego wylała swój napój.
Hej jak wam się podobała pierwszy rozdział? 05.07.2014r blog zmienia nazwę na DIVE INTO THE DARKNESS. Jeśli chodzi o stare opowiadanie nie zostawię go bez dokończenia :)
Uuuuuuuu będzie się działo ahhahha jestem ciekawa co tym razem wymyślisz, bo tamto opowiadanie było GENIALNA cieszę się, że je dokończysz. A co do tego jest mega ogólnie bardzo rzadko czytam fantastyczne blogi i książki, a jak się tak zdąży to naprawdę mnie wciąga i jest genialna tak jak twoje opowiadanie ;)) zapowiada się bosko czekam na nexta miśka <333333333333
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE! <3
OdpowiedzUsuńświetne :) czekam na coś krwawego :) zapowiada się świetnie *-*
OdpowiedzUsuń